Wyścig kobiet o futro

Z almanach wrocławski
(Przekierowano z Wyścigi kobiet po futro)
Przejdź do nawigacjiPrzejdź do wyszukiwania
1. Wyścig o futro; Ch. Bückling 1734
2. Bieg po futro (Der Breslauische Erzähler)
3. Bieg po futro (Vollständige Topographie von Breslau)

Wyścig kobiet o futro (Bieg do słupa, Pelzrennen).

Jedna z zabaw ludowych cyklicznie organizowana we Wrocławiu. Polegała na wyścigu kobiet do słupa, na którym znajdowały się nagrody. Na zwyciężczynię czekało futro (futrzany płaszcz). Wzmiankowana w początkach XVI w., ale prawdopodobnie bieg odbywał się już dużo wcześniej. Nie była to zabawa wyłącznie wrocławska, ale znana była na Śląsku. Charakterystyczna raczej dla ludowej kultury niemieckiej i stamtąd przeniknęła do regionu wraz z ludźmi. We Wrocławiu ostatnie zawody odbyły się w 1686 r., a w okolicy w 1792. Nie poszły jednak wszędzie w zapomnienie, bo wrocławska gazeta Der Breslauische Erzähler. apeluje w wydaniu z 4 sierpnia 1802 r. do całkowitego zaniechania uznanych wówczas za haniebne zawodów, a Vollständige Topographie von Breslau jeszcze w 1840 r. wspomina, że gdzieniegdzie "ta niesmaczna i prymitywna rozrywka" pojawia się, o czym świadczą ogłoszenia o jej organizacji w gazetach.

Co tak oburzało światłych, postępowych przedstawicieli inteligencji wrocławskiej? Odpowiedź da cytat: Stara kobieta jest jedynym starym zwierzęciem, które wciąż skacze. ... Grupa starych, brzydkich, pomarszczonych kobiet zbiera się, by na dany sygnał ścigać się do celu. Jeśli kobieta biegnąca szybko nie jest eleganckim widokiem, to galopująca staruszka jest poza wszelką estetyką. Słabość starości, która kontrastuje z tak młodzieńczą ambicją, zuchwałość i bezwstyd, który jest konieczny, by wystawić się na widok wielkiego tłumu ludzi oraz nieuniknione potknięcia i niezgrabne upadki, to wszystko i jeszcze więcej sprawia, że cała sprawa budzi odrazę każdego człowieka moralnego i uczuciowego. A organizatorów często nie zadowalał prosty galop. Wiązali stare kobiety w worki i kazali się im w nich ścigać. Nagrody zawieszone na mecie były różnego rodzaju, ale dla zwycięzcy był zawsze kobiecy płaszcz futrzany. Zaprawdę, nagroda godna szlachetnej walki. Kolejnymi nagrodami były mniejsze części garderoby, a ostatnią drumla, najbardziej pasujący atrybut zrzędliwego starego szatana (Endler 1802).

Współcześnie rozumiemy oburzenie i apele autora gazetowej notki, czując podobny do jego niesmak, ale jednocześnie jest ona świadectwem przemian standardów tego, kogo dziennikarz nazywa "człowiekiem moralnym i uczuciowym". W jego czasach dostrzeżono elementy wyśmiewania i upokarzania, odbierania godności, których wcześniej nie widziano, ale czytając artykuł, nie zaliczylibyśmy jego autora według aktualnych standardów do osób empatycznych i uczuciowych. Nasza poprawność postawiła nowe tabu i jego przekroczeniem są stosowane w artykule środki stylistyczne do charakterystyki fizyczności seniorek. Jednym słowem dziś taki opis spotkałby się z zarzutami rażącego ageizmu, skrajnego patriarchalizmu i mizoginii. Ciekawostką jest, że w latach 1994 i 1995 próbowano wskrzesić ten zwyczaj. Patrząc na niedostępne dla nas do zamieszczenia tu ze względu na cenę zdjęcia z tych imprez (można je zakupić, a wcześniej obejrzeć pod linkiem bieg panien o futro) nachodzi refleksja, że w części bliżej nam czasem dziś do estetyki autorów wrocławskiej gazety sprzed ponad 200 lat niż do środowiska wrocławskiego Kalambura sprzed lat 30[1], co jest swoistym paradoksem bo jest ono postrzegane jako tzw. postępowe. Można też mieć refleksję na temat swoistego genius loci. Całkowita wymiana ludności, a jednak humor iście bawarski.

Wracając do meritum. Przytoczone fragmenty tłumaczenia artykułu z 1802 r. dają dobry opis kształtu zawodów. Należy dodać, że początkowo uczestniczkami były prostytutki, potem dołączyły też starsze kobiety (stare baby) "najniższej klasy". Bieg był organizowany w pierwszą środę po Niedzieli Krzyżowej[2]. Metę, czyli słup z wiszącym na nim futrzanym płaszczem, ustawiano koło strzelnicy bractwa strzeleckiego. Pomimo określenia, że meta była przy strzelnicy bractwa strzeleckiego, są trudności lokalizacyjne. Najstarsze miejsce ćwiczeń strzeleckich, połowa XV w., było koło Arsenału (Arsenał Mikołajski) w pobliżu Bramy Mikołajskiej. Gdy wybudowano Szpital Wszystkich Świętych, plac strzelecki przeniesiono (1541) przed Bramę Świdnicką w obręb międzymurza (mniej więcej w miejscu placu Kościuszki). Potem nastąpił podział bractw (1566) i kupcy pozostali na Wygonie Świdnickim, a rzemieślnicy mieli strzelnicę na Przedmieściu Odrzańskim w okolicy dzisiejszego placu Cybulskiego. W tym ostatnim miejscu odbywały się prawdopodobnie zawody w XVII w., ale nie wcześniejsze. Niestety w ustaleniu identyfikacji nie pomagają rysunki przedstawiające wyścig. Te pod numerami 2 i 3 zawierają w tle zarys panoramy miasta. Widoki są jednak anachroniczne, czyli umieszczają scenę w niewłaściwej epoce. Artykuły, które obrazki ilustrują (z 1802 i 1840 r.), podają informację, że zawody w mieście od 1686 r. się nie odbywają, a w tle widać budynek Akademii Leopoldyńskiej, który powstał dopiero w I poł. XVIII w. Prawdopodobnie rysownik przedstawił bezrefleksyjnie współczesny mu widok z początku XIX w. Wówczas, już od około 1776 r., strzelnica bractwa cechów znajdowała się na dzisiejszym placu Strzeleckim (stąd nazwa) i prawdopodobnie rysunki 2 i 3 lokują ahistorycznie bieg w tym miejscu. Na obydwu drewniana konstrukcja wygląda na tę samą.

Ścigało się najczęściej kilkanaście kobiet (np. w 1615 r. - 16). Obok futra wisiały nagrody pocieszenia, którymi były czapka, zarękawek, buciki, pończochy, a dla ostatniej zawodniczki poznaczona był drumla - najbardziej pasujący atrybut zrzędliwego starego szatana. Zgromadzoną gawiedź dodatkowo rozweselał błazen z kijem (Pritschenmeister), powstrzymując, przewracając i przeszkadzając w różny sposób "zawodniczkom", mającym często worki zawiązane na nogach. Biorąc pod uwagę liczbę plebsu miejskiego, czyli ludzi niemających praw miejskich, głównie to robotnicy najemni, służba, czeladnicy, terminatorzy, a także "margines społeczny" (żebracy, przestępcy, prostytutki) i jego warunki życia, nie było raczej problemów z chętnymi do udziału w tych zawodach. Chęć zdobycia nagrody wyłączała poczucie upokorzenia.

Apel z początku XIX w. skierowany do kobiet.

Dziewczęta, kobiety i wy, czcigodne matrony, czcigodne zarówno z racji wieku, jak i prawdziwych zasług dla waszych rodzin, zjednoczcie się i nigdy więcej nie dopuśćcie do tego, by osoby waszej płci były kuszone perspektywą małego zysku, by wystawić się na śmiech tłumu.

Przypisy

  1. Animatorem był reżyser teatralny, dramaturg i działacz społeczny, senator z ramienia SLD Bogusław Litwiniec, osobistość Kalambura pod wszelkimi jego postaciami. Zabawa zaczynała się koło pręgierza, gdzie gromadziły się uczestniczki w szpilkach z minimum 7-centymetrowym obcasem. Stamtąd pochód szczudlarzy, harleyowców i błaznów prowadził je na ul. Kuźniczą pod Kalambur, gdzie miał miejsce start biegu. Metą był Szermierz na placu Uniwersyteckim, na którym wisiało futro dla zwyciężczyni, a tę niesiono z powrotem do Rynku pod Ratusz w lektyce. Nagrodami pocieszenia były szpilki, kapelusze i czapki futrzane.
  2. Niedziela Krzyżowa to 5. niedziela po Wielkanocy - Rogate.

Literatura

  • Endler F. G. Das alte Pelzrennen in Breslau. Der Breslauische Erzähler. Eine Wochenschrift. Breslau 1802, den 4ten September, nr 36.
  • Kwaśniewski Krzysztof. Niektóre obrzędy ludowe dawnego Wrocławia. Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka. 1961, XVI/1, s. 54-64.
  • Kwaśniewski Krzysztof. Legendy wrocławskie i dolnośląskie. Poznań: 2105, s. 129 i 130.
  • Roland Gustav. Vollständige Topographie von Breslau. Breslau: 1840, s. 456-457.
  • Wyścigi kobiet. W: Encyklopedia Wrocławia. Wrocław: 2006, s. 1001 i 1002.